Aktualny czas w Tokio: 2:48:22 AM. Data: Tuesday, November 21, 2023. Strefa czasowa: UTC/GMT +9 godzin. Różnica czasu z Polską: 7 godzin. Czas letni: nie ma. Czas zimowy: nie ma. Tokio leży na powierzchni niemal 2200 km2 i stanowi największą metropolię na świecie. Jaka jest różnica między Polską, a Japonią. Japonia jest krajem kwitnącej wiśni, natomiast Polska kwitnącej lipy. (0 głosów, średnio: 0,00 z 5) Loading... ‹ Poprzedni Co to jest: duże, czerwone i jak wchodzi, Następny › Ambasador budzi się po narkozie i cichym głosem Napisz pierwszy komentarz Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Treść * Podpis * Adres email * Zapamiętaj moje dane w tej przeglądarce podczas pisania kolejnych komentarzy.
  1. Αбከσузαն ξиза
    1. Оսու ип իֆθглխглո
    2. Ебաкти ህхиጪ φ
    3. Θ ቡ
  2. ጊежሱዕըյυкл уንևպασу
Wojna między Polską a Japonią trwała formalnie do 1957 roku, kiedy to podpisano umowę o przywróceniu normalnych stosunków między Polską Rzeczpospolitą Ludową a Japonią. Zakończyło to wojnę 16-letnią, która być może zasługuje na miano najdziwniejszej wojny w historii tych dwóch narodów.

Niniejszy artykuł jest poświęcony historii stosunków polsko-japońskich w okresie międzywojennym. Właściwiej jednak rzecz ujmując, jest to zarys ważniejszych wydarzeń, które nastąpiły w okresie dwudziestolecia międzywojennego na polu dyplomatycznym między Polską a Japonią. Głównym założeniem artykułu jest chęć przybliżenia Czytelnikowi mniej znanej karty z dziejów polskiej polityki zagranicznej. Za datę początkową rozważań przyjęto 16 listopada 1918 roku, kiedy to Józef Piłsudski w specjalnej depeszy oficjalnie notyfikował powstanie niepodległego państwa polskiego, którą przekazano między innymi rządowi Japonii. Naturalnie granicę końcową stanowi wybuch II wojny światowej1. Autor postanowił skupić się na faktach związanych z nawiązaniem i kształtowaniem się wzajemnych relacji dyplomatycznych między Polską a Japonią, chcąc jednać zarysować szersze tło współpracy, nie pominął kwestii związanych z handlem, wojskiem czy kulturą. Jak już wspomniano, 16 listopada 1918 roku Józef Piłsudski sprawujący ówcześnie najwyższe funkcje w państwie wystosował specjalną notę, w której „[pragnął] notyfikować rządom i narodom wojującym i neutralnym istnienie państwa polskiego niepodległego, obejmującego wszystkie ziemie zjednoczonej Polski”2. Wśród państw, do których skierowano owe słowa, znajdowała się oczywiście Japonia, która w niebywale szybkim tempie wywalczyła sobie uznanie na arenie międzynarodowej, co pozwoliło określać je mianem piątego mocarstwa. Jednakże Kraj Kwitnącej Wiśni zwlekał z odpowiedzią w kwestii uznania dopiero, co kształtującego się państwa polskiego. Ówczesny rząd japoński był bardziej zaabsorbowany udziałem swoich sił w Ekspedycji Syberyjskiej. Należy zresztą wziąć pod uwagę fakt, że w czasie konferencji paryskiej przedstawiciele Japonii nie okazywali specjalnego zainteresowania problemami Europy i samej Polski. Jak zauważył Watanabe Katsuyoshi, „podczas konferencji pokojowej w Paryżu przedstawiciel Japonii w Radzie Najwyższej Nobuaki Makino w sprawach polskich nie zabierał głosu”3. Dopiero, gdy w okresie od stycznia do lutego 1919 roku kolejne mocarstwa uznawały niepodległość Polski, rząd japoński postanowił pójść ich śladem. Ostatecznie podjął decyzję 6 marca, kierując się decyzją rady ministrów: „Skoro mocarstwa zachodnie uznały jednomyślnie państwo polskie i rząd Padarewskiego, czas także na nas, abyśmy postąpili podobnie”4. Niedługo potem – 22 marca – decyzję złożono na ręce Romana Dmowskiego. Od tego momentu datuje się uznanie niepodległej Polski przez Japonię5. Następne miesiące6 we wzajemnych stosunkach między oboma krajami upłynęły pod znakiem tworzenia placówek dyplomatycznych w Warszawie i Tokio. Japonia, która z roku na rok stawała się coraz bardziej liczącym się graczem na arenie światowej, rozumiała, że młode państwo polskie wkrótce samo wystąpi z propozycją wymiany dyplomatów. Jak zauważył w swoim raporcie polski oficer łącznikowy przy Japońskiej Misji Wojskowej: „Kapitan Yamawaki jest bardzo wyrozumiałym na błędy naszej polityki zagranicznej, tłumacząc to młodością państwa; rozumie trudności, które rząd nasz pokonywać musi, ale są pewne granice tego pobłażania. W swej ostatniej ze mną rozmowie Kapitan z pewną irytacją zapytał mnie, kiedy nareszcie zdecyduje się rząd na wysłanie poselstwa do Japonji. (…) Pora byłaby już zakończyć tą sprawę z tem skończyć. Japonja jako 5-te wielkie mocarstwo słusznie się o to upomina. (…) Będzie więc na miejscu, jeżeli wspomnę, że to niepotrzebne drażnienie ambicji japońskiej może przyjąć dla nas nieprzychylny obrót”7. Tadeusz Romer (1894–1978)Autor nieznany, via Wikimedia Commons Rząd japoński uważał także, iż ulokowanie poselstwa w kraju Europy Środkowej pozwoli zdobyć szereg ważkich informacji nie tylko o Rosji Radzieckiej (która niezmiennie pozostawała w orbicie jej zainteresowań), ale także o działaniach innych krajów w tej części kontynentu. W końcowym efekcie polskich starań (po długich zmaganiach i wzajemnych animozjach wśród kręgów polskiej władzy8) pierwszym przedstawicielem Polski w Japonii został Józef Targowski. 7 kwietnia 1920 roku został mianowany chargé d’affaires ad interim, a obowiązki wypełniał do lutego 1921 roku. Z kolei 6 maja 1921 roku nastąpiło oficjalne otwarcie japońskiej placówki dyplomatycznej w Warszawie, na czele której stanął Kawakami Toshitsune. Warto nadmienić, że to właśnie w czasie wypełniania jego obowiązków poselskich nastąpiło zawarcie między Polską a Japonią traktatu handlowego i nawigacyjnego. Była to jedyna taka umowa zawarta w okresie międzywojennym przez omawiane tu kraje. Traktat podpisano 7 października 1922 roku w Warszawie. Ze strony polskiej jej sygnatariuszami byli ówczesny minister spraw zagranicznych Gabriel Narutowicz oraz sprawujący wówczas funkcję ministra przemysłu i handlu Henryk Strasburger. Stronę japońską reprezentował wyżej wspomniany poseł japoński. Podpisanie traktatu dało podstawy do nawiązania szerszych kontaktów gospodarczych. Umowa regulowała nie tylko kwestie związane ze sferą handlową (prawo wykonywania handlu, swobodnej żeglugi czy zwolnienia z podatków), określała również wszelkie sprawy związane z pobytem obywateli Polskich w Japonii i na odwrót9. Traktat wszedł w życie 8 stycznia 1925 roku10. Dzięki niemu Polska mogła eksportować swoje wyroby, takie jak wełna czy leki, a importować sztandarowe produkty Kraju Kwitnącej Wiśni11. Ważnym problemem, który zapisał się na kartach stosunków polsko-japońskich z tego okresu, jest kwestia repatriacji polskich dzieci z Syberii. Była to jedna z ważniejszych spraw, jakimi musiał zająć się Józef Targowski. Pod egidą polskiego poselstwa zawiązano Polski Komitet Ratunkowy Dzieci Dalekiego Wschodu. Z terenów Syberii i Mandżurii przez przez prawie trzyletni okres działalności udało się przy pomocy Japończyków repatriować 765 dzieci polskich, głównie sierot. Małym repatriantom została udzielona pełna pomoc medyczna i wsparcie materialne12. Po ustąpieniu Józefa Targowskiego szefem polskiej misji w Tokio został Otton Sas-Hubicki, który pełnił obowiązki dyplomatyczne jako chargé d’affaires ad interim od 1 lutego do 15 września 1921 roku13, po czym został zastąpiony przez przybyłego z kraju Stanisława Patka. W tym właśnie czasie spadło na barki Sasa-Hubickiego uzyskanie poparcia Japonii w kwestii Górnego Śląska, o którego losach, jak wiadomo, miał zadecydować plebiscyt. Hubicki w tym celu odbył szereg spotkań z przedstawicielami japońskiego ministerstwa spraw zagranicznych, których wynik okazał się jednak dla polskiej dyplomacji mało pomyślny i Japonia w kwestii tej pozostała neutralna14. Następnym przedstawicielem Polski w Japonii został (w randze posła nadzwyczajnego i ministra pełnomocnego) Stanisław Patek, który stanowisko piastował niemalże cztery lata – od września 1921 do kwietnia 1926 roku. Jednym z zadań, jakim się poświęcił, było roztoczenie opieki nad Polakami mieszkającymi w Japonii i Chinach. Ponadto starał nadal podtrzymywać się dobre stosunki z Krajem Kwitnącej Wiśni Szczególnie istotne znaczenie miała opieka nad Polakami mieszkającymi w Harbinie, gdyż stosowne traktaty w tej kwestii z Krajem Środka podpisano dopiero pod koniec lat 20., a ratyfikowano na początku lat Po odwołaniu Patka obowiązki reprezentowania Polski w Japonii przejął kolejny już chargé d’affaires ad interim, który sprawował jednocześnie funkcje attaché wojskowego – Wacław Jędrzejewicz (od maja 1926 do końca kwietnia 1928 roku). Funkcję tę objął akurat w momencie, gdy Polska ubiegała się o przyjęcie do Rady Ligi Narodów. Jędrzejewiczowi polecono, by wystarał się u rządu japońskiego o poparcie w tym względzie16. Uzyskał je, lecz miejsce stałego członka przyznano Niemcom, a Polsce – jedynie status półstałego. Ponadto właśnie Jędrzejewiczowi przypadł obowiązek reprezentowania Rzeczypospolitej na uroczystościach żałobnych ku czci cesarza Yoshihito, gdzie ze względu na okoliczności podniesiono go na ten okres do rangi posła nadzwyczajnego i pełnomocnego. W schyłkowym okresie sprawowania funkcji (22 sierpnia 1927 roku) Jędrzejewicz doprowadził do wymiany not z rządem japońskim dotyczących przesyłania między Polską a Japonią depesz radiowych17. Ostatnim przedstawicielem Polski w Japonii w latach 20. był Zdzisław Okęcki, który jako poseł nadzwyczajny i minister pełnomocny sprawował urząd od maja 1928 do kwietnia 1930 roku, a w czasie oficjalnych uroczystości intronizacji cesarza Hirohito został podniesiony do rangi ambasadora nadzwyczajnego18. Lata 30. przyniosły dalszy rozwój wzajemnych stosunków między Polską a Japonią. Warto zaznaczyć, że Polska zgodnie z założeniami polityki równowagi cały czas dążyła do zachowania neutralności. Stosunki dyplomatyczne Polski i Japonii w tym czasie zdominowane były więc przez pryzmat polityki prowadzonej na terenie Europy w stosunku do dwóch potężnych sąsiadów – Niemiec i ZSRR. W stosunkach bilateralnych z państwem mikada wyłaniają się zatem dwie kwestie. Mowa tutaj naturalnie o uznaniu państwa Mandżukuo przez Japonię oraz próbach wciągnięcia Polski do paktu antykomiternowskiego i roli mediatora, jaką odegrała w tej sprawie Japonia. Ponadto to na schyłek lat 30. przypada podniesienie poselstw w Warszawie i Tokio do rangi ambasad. Od kwietnia do października 1930 roku funkcję szefów misji RP w Tokio kolejno sprawowali Jan Fryling i Antoni Jażdżewski (obaj chargés d’affaires ad interim). Po nich na reprezentanta dyplomatycznego został oddelegowany w randze posła nadzwyczajnego i ministra pełnomocnego Michał Mościcki, który sprawował funkcję do października 1936 roku. W czasie jego posłowania doszło do intensyfikacji rozmów w sprawie uznania przez Polskę państwa Mandżukuo (utworzone 1 marca 1932 roku). To kadłubowe państwo, zależne w całości od Cesarstwa Japońskiego, powstało w wyniku działań podjętych przez Japończyków w ramach tak zwanego incydentu mandżurskiego z 18 września 1931 roku, który był zresztą przejawem wieloletnich zainteresowań Japonii tym regionem. Kilka dni później kwestia konfliktu rozpętanego przez Japończyków w Chinach stanęła na forum Ligi Narodów. 20 października 1931 roku Polska, idąc za przykładem innych państw, wystosowała do rządu japońskiego notę w kwestii ustosunkowania się do działań podjętych w Chinach i paktu Brianda-Kelloga. Wręczając notę, chargé d’affaires Antoni Jażdżewski zaznaczył: „Rząd Rzeczpospolitej Polskiej zawsze przychylnie odnosi się do rządu Japonii i nie chciałby zmienić tego nastawienia (…) Mamy nadzieję, że rząd Japonii zrozumie, iż Polska musi zachowywać się tak jak inne państwa”19. Jeszcze w listopadzie 1931 roku doszło w Paryżu do spotkania między przedstawicielami polskiego ministerstwa spraw zagranicznych, a japońskim przedstawicielem sprawującym w Lidze funkcję podsekretarza Sugimurą Yotaro. Na spotkaniu przedstawiono mu kwestię rozwiązania konfliktu zgodnie z ideą paktu Ligi Narodów, jednak próba okazała się bezowocna. Wynikało to z dużego rozdźwięku między politykami, a wojskowymi w samej Japonii20. Jednakże Japonia, chcąc uzyskać poparcie dla swoich działań, nie zaniechała dalszych rozmów z władzami polskimi. W listopadzie 1932 roku delegat Japonii w Lidze Narodów spotkał się ministrem Beckiem, prosząc, by Polska poparła działania japońskie. Beck miał odpowiedzieć, że „na razie nie ma ustalonej opinii i Polska nie chciałaby się wtrącać się w taką skomplikowaną sprawę (…) jak sprawa mandżurska”21. Ostatecznie doszło do tego, iż 24 lutego 1933 roku Polska wraz z innym państwami wchodzącymi w skład Ligi Narodów potępiła działania japońskie w Mandżurii, potwierdzając tezę, iż rejon ten powinien znajdować się pod zwierzchnictwem Chin. Japonia w wyniku takiego, a nie innego rozwiązania sprawy wystąpiła niedługo potem z Ligi Narodów, nie zamykało to jednak drogi do uznania przez Polskę Mandżukuo. Przeważającym argumentem okazał się problem polskiej kolonii zamieszkującej to marionetkowe państwo, głównie w Harbinie22. Władze polskie w trosce o rodaków postanowiły doprowadzić do rozwiązania problemu drogą dyplomatyczną. Pierwsze kroki w tej sprawie podjął poseł RP w Tokio Michał Mościcki, który w czasie sprawowania urzędu udał się z wizytą do Harbinu w 1936 roku, by zbadać sytuację polskich obywateli23. Dalsze negocjacje w tej sprawie przypadły jednak w udziale ostatniemu reprezentantowi Polski przy rządzie japońskim (wpierw poseł, od października 1937 roku ambasador) – Tadeuszowi Romerowi. Ostatecznie po długim okresie rozmów porozumienie osiągnięto 14 października 1938 roku, a do wymiany not doszło kilka dni później. W wyniku obustronnych ustaleń każda ze stron otrzymała zgodę na otwarcie konsulatów i udzielenia exequatur dla konsulów. Ponadto strony podpisały klauzulę najwyższego uprzywilejowania dla obywateli i współpracy gospodarczej. Udało się więc dyplomatom polskim w pewnym stopniu znormalizować dziwną sytuację z państwem Mandżukuo, uznając je jednak tylko de facto, w trosce o dobro mieszkających tam obywateli polskich24. Warto zaznaczyć, że w połowie 1936 roku, mniej więcej w tym samym czasie, gdy rozmowy w kwestii uznania państwa cesarza Pu Yi przybierały na tempie, Japończycy wysunęli propozycję podniesienia poselstw do rangi ambasad. Przemawiały za tym nie tylko dobre i przyjazne stosunki trwające od początku lat 20. Siłą rzeczy japońskie władze, które w 1937 roku wchodziły w kolejną fazę konfliktu z Chinami, szukały sojusznika, który reprezentowałby na forum Ligi Narodów opcję projapońską (oczywiście strona polska wywiązała się w stosownym czasie z owych zobowiązań na arenie genewskiej – Jan Szembek miał nawet powiedzieć: „biorąc jednak pod uwagę, że Japonia jest naturalnym sprzymierzeńcem Polski, takie stanowisko pozwala na dyskretne popieranie Japonii wszędzie tam, gdzie nie moglibyśmy być posądzeni o stronniczość”25). Ważnym czynnikiem przemawiającym za taką, a nie inną postawą było także położenie Polski, które pozwalało na prowadzenie działań wywiadowczych w Europie, szczególnie w kierunku wschodnim. Z kolei Polacy mogli nie tylko uzyskać kolejną ambasadę, ale i zwiększyć swój prestiż na arenie dyplomatycznej. Dodatkowym atutem były coraz lepsze stosunki Japonii z Niemcami, dzięki czemu Japonia mogła wziąć na siebie rolę swoistego pośrednika w rozmowach polsko-niemieckich. Ponadto Rzeczpospolita była naturalnym sojusznikiem politycznym Japonii wobec ZSRR. Tak więc po załatwieniu formalności ambasadorem Polski w Japonii został znajdujący się już tam wcześniej Tadeusz Romer, który sprawował funkcję od października 1937 do października 1941 roku. Z kolei ambasadorem Japonii w Polsce został Sako Shuichi, który złożył listy uwierzytelniające prezydentowi RP 10 listopada 1937 roku26 – tym samym obaj dyplomaci do wybuchu II wojny światowej byli pierwszymi i ostatnimi ambasadorami na placówkach w Tokio i Warszawie. Zdecydowanie jednak najważniejszą kwestią, jaka rzutowała na stosunki polsko-japońskie w drugiej połowie lat 30., były próby przyciągnięcia Polski do paktu antykomiternowskiego. Pierwsze propozycje padły już z ust Hermana Göringa w lutym 1937 roku, w czasie jego pobytu w Polsce27. 13 sierpnia 1937 roku odbyła się w Berlinie konferencja japońsko-niemiecka, na której poruszono zagadnienie wciągnięcia Polski do paktu, a na której obecny był między innymi ówczesny attache japoński w Warszawie, Sawada Shigeru. Jak zauważył Marian Wojciechowski: „Japończycy doradzali Niemcom uczynienie gestu wobec Polski w sprawach mniejszościowych, w kombinacji z naciskiem natury wojskowej (koncentracja wojsk na granicy, zajęcie Litwy z Kłajpedą)”28. Strona polska zgodnie z instrukcjami ministra Becka odmawiała wchodzenia w jakiekolwiek większe układy, zgodnie zresztą z założeniami polityki równych odległości. Wierny poleceniom z góry ambasador Romer dał jasno do zrozumienia japońskiemu ministrowi spraw zagranicznych, że nie przystąpią do żadnego paktu, co wyraził w słowach: „odciąłem się dość kategorycznie i wcale niedwuznacznie od wszelkich spekulacji na temat udziału Polski w jakimkolwiek bloku ideologicznym”29. Niedługo potem minister Beck na spotkaniu z ambasadorem Sako potwierdził ten sam punkt widzenia i odmówił wchodzenia w ów pakt, chyba że zamiast niego strona japońska zaproponuje zawarcie umowy na gruncie kulturalnym. Japończycy przystąpili nawet do układania takiej umowy, ale pogarszająca się sytuacja na kontynencie europejskim ostatecznie zostawiła sprawę niedokończoną30. Chociaż plany wciągnięcia Polski do większego bloku spaliły na panewce, ambasador Sako odegrał w niedługim czasie rolę mediatora między Polską a Niemcami. Jak wiadomo, stosunki Polski z zachodnim sąsiadem pozostawiały wiele do życzenia i faktycznie niepokoiły ambasadora. Dodając do tego kwestię zmiany nastawienia ZSRR do III Rzeszy – można stwierdzić, że ambasador znalazł się w trudnej sytuacji. Jego działania polegały na pośrednictwie w organizowaniu spotkań polskiego ministra spraw zagranicznych z niemieckim odpowiednikiem. Za każdym razem przekazywał stronie polskiej pewne sugestie, co do działań, jednakże wszystkie starania spełzły na niczym i można uznać, że rola Japonii jako mediatora w sporze polsko-niemieckim ustała z chwilą zawarcia paktu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku. Misja Sako dobiegała więc końca31. Wkrótce miała wybuchnąć wojna, która na dobre przerwała polsko-japońską współpracę na arenie dyplomacji. Zupełnie inaczej na przestrzeni okresu dwudziestolecia międzywojennego kształtowały się stosunki polsko-japońskiego związane ze sprawami sensu strictwo wojskowymi. Doskonałe położenie geograficzne Polski, wspólny wróg jakim był ZSRR, a także możliwośći pozyskiwania cennych informacji nie tylko natury wywiadoczej doprowadziły do współpracy między polskim, a japońskim Sztabem Generalnym. Pierwszym szefem misji wojskowej w Polsce był kapitan Yamawaki Masataka, który przebywał w kraju już od 1919 roku, naturalnie zostając potem pierwszym (od 1921) japońskim attaché wojskowym. Jego zadanie polegało głównie na obserwacji wydarzeń w tej części Europy i sytuacji w Rosji32. Ze strony polskiej pierwszym wysłannikiem był pułkownik Paweł Aleksandrowicz. Polska posłała do Japonii przez cały okres działania tamtejszej placówki sześciu oficerów, którzy spełniali tam funkcje attaché wojskowych. Dzięki działaniom podjętym szczególnie w pierwszym okresie przez kapitana i polski Sztab Generalny, na przestrzeni dwudziestolecia międzywojennego doszło do szeroko rozumianej współpracy, głównie w zakresie wymiany informacji o ZSRR, a także wymiany personelu, który miał uczyć się od Polaków zasad kryptologii czy odbywać specjalne staże mające podnosić umiejętności oficerów, nie mówiąc już o wymianie danych na temat własnych sił zbrojnych. Warte odnotowania na koniec jest szerokie spektrum współpracy kulturalnej. Nawiązanie stosunków polsko-japońskich dało możliwość utworzenia w kraju na Uniwersytecie Warszawskim wydziału japonistyki. Tworzono także prężnie rozwijające się organizacje, które w różnym zakresie zajmowały się Polską i Japonią – mowa tu oczywiście o Towarzystwie Polsko-Japońskim i jego zamorskim odpowiedniku. Ich głównym celem było wzajemne przybliżanie kultury i historii swoich krajów. Także sama Japonia znalazła szerokie odbicie w ówczesnej literaturze, wystarczy tu wspomnieć o choćby pracach Wacława Sieroszewskiego. Jak zatem podsumować całość stosunków między Polską, a Japonią w okresie 1918–1939? Z pewnością narzuca się kilka wniosków. Ogólnie rzecz ujmując, między oboma krajami pomimo kształtującej się przez wiele lat przychylności nie doszło do intensyfikacji wspólnych działań, która mogłaby przybrać postać sojuszu albo szerokiej wymiany gospodarczej. Zapewne głównym czynnikiem hamującym była ogromna odległość dzieląca oba kraje. Japonia, mimo iż była liczącym się państwem na świecie, nie pozostawała w głównej orbicie zainteresowań Rzeczypospolitej. Dyplomacja polska w przeważającej mierze skupiała zainteresowania na arenie europejskiej, co przejawiało się szczególnie wobec działań podejmowanych w stosunku do Niemiec i ZSRR. Dążyła do szerszego nawiązania kontaktów z Wielką Brytanią czy Francją, a prowadzona przez Rzeczpospolitą w latach 30. polityka neutralności idealnie wpisywała się w kontekst stosunków z Krajem Kwitnącej Wiśni. Z Japonią Polskę łączył jedynie wspólny wróg, jakim był ZSRR, i na tym polu współpraca przebiegała znacznie lepiej niż w sferze politycznej. Także niewielka wymiana handlowa czy nawet nieco szerszy wymiar kulturowy nie był w stanie pogłębić współpracy na tyle, by oba kraje stały się pierwszorzędnymi partnerami politycznymi. Bibliografia: Dokumenty z dziejów polskiej polityki zagranicznej 1918-1939, T. 1, Warszawa 1989. Historia dyplomacji polskiej (połowa X-XX w.) 1918-1939, pod red. Piotra Łossowskiego, T. 4 Warszawa 1995. Historia dyplomacji polskiej X–XX w., pod red. Gerarda Labudy i Waldemara Michowicza, Warszawa 2002. Kuromiya H., Pepłoński A., Między Warszawą a Tokio. Polsko-japońska współpraca wywiadowcza 1904–1944, Toruń 2009. Łossowski P., Dyplomacja Drugiej Rzeczpospolitej, Warszawa 1992. Makowski J., Umowy międzynarodowe Polski 1919-1934, Warszawa 1935. Nowak-Kiełbikowa M., Japonia i Chiny w dyplomacji II Rzeczpospolitej [w:] „Dzieje najnowsze”, 1981, nr 1-2, s. 241-253. Pałasz-Rutkowska E., Polityka Japonii wobec Polski 1918-1941, Warszawa 1998. Pałasz-Rutkowska E., Romer A. T., Historia stosunków polsko-japońskich 1904–1945, Warszawa 2009. Pałasz-Rutkowska E., Polska – Japonia – Mandżukuo. Sprawa uznanania Mandżukuo przez Polskę [w:] „Przegląd Orientalistyczny”, 2006, nr 1-2, s. 3–18. Protokół dyplomatyczny i ceremoniał państwowy II Rzeczpospolitej, oprac. Janusz Sibora, Warszawa 2010. Raporty porucznika Aleksandra Mazarakiego z działalności Japońskiej Misji Wojskowej w Polsce oraz z wydarzeń na Syberii i na Dalekim Wschodzie. Grudzień 1919 – lipiec 1920, oprac. Marian Zgórniak, Wojciech Rojek, Jacek Solarz, Kraków 2012. Watanabe K.., Stosunki dyplomatyczne Polski i Japonii w okresie międzywojennym [w:] „Dzieje najnowsze”, 1992, nr 4, s. 27-35. Wojciechowski M., Stosunki polsko-niemieckie 1933-1938, Poznań 1965. Przypisy 1. W istocie rzeczy to przełomowe wydarzenie nie kończy współpracy polsko-japońskiej w sferze stosunków dyplomatycznych. Współpraca oficjalnie trwała aż do dnia 11 grudnia 1941 roku, kiedy to rząd Rzeczpospolitej Polskiej wypowiedział Imperium Japońskiemu wojnę. Po tym okresie kontynuowana była nieoficjalnie, przeważnie poprzez współpracę wywiadowczą. Szerzej na ten temat: H. Kuromiya, A. Pepłoński, Między Warszawą, a Tokio. Polsko-japońska współpraca wywiadowcza 1904–1944, Toruń 2009, s. 439–488. 2. Dokumenty z dziejów polskiej polityki zagranicznej 1918–1939, t. 1, Warszawa 1989, s. 27. 3. K. Watanabe, Stosunki dyplomatyczne Polski i Japonii w okresie międzywojennym [w:] „Dzieje najnowsze”, 1992, nr 4, s. 27. 4. Ibidem, s. 28. 5. E. Pałasz-Rutkowska, Polityka Japonii wobec Polski 1904–1941, Warszawa 1998, s. 44–45. 6. Sprawa wymiany dyplomatów była niezwykle długotrwała, zajęło to ponad dwa lata. 7. Raporty porucznika Aleksandra Mazarakiego z działalności Japońskiej Misji Wojskowej w Polsce oraz wydarzeń na Syberii i na Dalekim Wschodzie. Grudzień 1919 – Lipiec 1920, oprac. Marian Zgórniak, Wojciech Rojek, Jacek Solarz, Kraków 2012, s. 50. 8. Warto zaznaczyć, że w ogóle pierwszym kandydatem na posła w Japonii był Adam hr. Zółtowski. Zob. E. Pałasz-Rutkowska, T. Romer, Historia stosunków polsko-japońskich 1904–1945, Warszawa 2009, s. 85–87. 9. Historia dyplomacji polskiej (połowa X–XX w.) 1918–1939, pod red. Piotra Łossowskiego, T. 4, Warszawa 1995, s. 431. 10. J. Makowski, Umowy międzynarodowe Polski 1919–1934, Warszawa 1935, s. 102. 11. E. Pałasz-Rutkowska, T. Romer., op. cit., s. 140. 12. Ibidem, s. 97-102. Szerzej na temat samego problemu zob. T. Matsumoto, W. Theiss, Dzieci syberyjskie: pomoc Japonii dla dzieci polskich z Syberii, 1919–1922, Warszawa 2009. 13. Historia dyplomacji polskiej, op. cit., s. 633. 14. E. Pałasz-Rutkowska, Polityka Japonii…, s. 65–66. 15. M. Nowak-Kiełbikowa, op. cit., s. 244. 16. E. Pałasz-Rutkowska, Polityka Japonii…, s. 66–67. 17. J. Makowski, op. cit., s 102. 18. E. Pałasz-Rutkowska, T. Romer, op. cit., s. 116. 19. K. Watanabe, op. cit. s. 29. 20. E. Pałasz-Rutkowska, Polityka Japonii…,s. 107–108. 21. K. Watanabe, op. cit. s. 30. 22. Mowa tutaj o maksymalnej liczbie 1500 Polaków. 23. E. Pałasz-Rutkowska, Polska–Japonia–Mandżukuo. Sprawa uznanania Mandżukuo przez Polskę [w:] Przegląd Orientalistyczny, 2006, nr 1–2, s. 8. Wyprawę tę szeroko komentowała prasa japońska, która posuwała się nawet do przekłamań w wypowiedziach posła! 24. Ibidem, s. 15–16.; K. Watanabe, op. cit., s. 31. 25. M. Nowak-Kiełbikowa, op. cit., s. 248. 26. P. Łossowski, Dyplomacja Drugiej Rzeczpospolitej, Warszawa 1992, s. 149. Co, ciekawe, przyjęcie ambasadora japońskiego z punktu widzenia protokołu dyplomatycznego odbyło się z nieco zmienionym ceremoniałem. Po raz pierwszy zrezygnowano z wysłania specjalnego powozu po dyplomatę zagranicznego udającego się złożyć listy uwierzytelniające. Na miejsce dyrektor Protokołu udał się samochodem. Było to więc odstępstwo od ustalonych wcześniej zasad. Por. Protokół dyplomatyczny i ceremoniał państwowy II Rzeczpospolitej, oprac. Janusz Sibora, Warszawa 2010, s. 258. 27. M. Wojciechowski, Stosunki polsko-niemieckie 1933–1938, Poznań 1965, s. 321. 28. Ibidem, s. 324. 29. E. Pałasz-Rutkowska, Polityka Japonii…, s. 118. 30. Ibidem. 31. E. Pałasz-Rutkowska, T. Romer, op. cit., s. 181–182. 32. Kuromiya H., Pepłoński A., op. cit. s. 46.

Jaka jest różnica czasu między Polską a Holandią? 2010-04-17 21:39:59; jaka różnica czasu jest niędzy polską a kanadą 2010-08-15 19:22:57; Jaka jest różnica czasu między Polską a Kolumbią? 2012-02-13 00:21:55; jaka jest różnica czasu między Polską, a Atlantą? 2010-01-02 14:59:55; Jaka jest różnica czasu? 2012-06-27 18:34:19
Jak Sowieci weszli do Czechosłowacji, to naprawdę nie wiedziałam, co będzie. Ale w stanie wojennym? Ja się w ogóle nie bałam. Byłam zakochana w Marku i w pełni mu ufałam, że będzie dobrze. Masakatsu Yoshida: - Takich pomarańczy, jak tutaj, nigdy w Japonii nie jadłem. Dla tego smaku warto było Nowakowska: - U was to był Zachód! Mieliście zachodnie samochody, tyle towarów można było u was kupić na bazarze. W Czechach to był twardy komunizm, nawet sąsiad na sąsiada Gonzalez Tejera: - Trafiłem tu dzięki żonie. To ona mnie przywiozła do tego „zimnego kraju”.Cudzoziemcy w stanie wojennym13 grudnia 1981 roku miliony Polek i Polaków śledziło – w radiu lub w telewizji – wystąpienie pewnego generała w zielonym mundurze i charakterystycznych ciemnych okularach, który poważnym tonem ogłaszał, że „ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią”. Ale nie tylko oni. Stan wojenny zastał też w naszym kraju tysiące cudzoziemców. Dyplomaci, lekarze, naukowcy, artyści, dziennikarze, zwyczajni pracownicy, małżonkowie obywateli i obywatelek PRL – każdy i każda z jakiegoś powodu znaleźli się w Polsce właśnie wtedy. Wielu tutaj zostało, mimo trudności i przeciwności. Troje z nich zgodziło się opowiedzieć mi swoje historie.„Myśleli, że jadę do Rosji”- Studiowałem filologię słowiańską na uniwersytecie w Sapporo. Zawsze interesowałem się innymi kulturami, uznałem, że warto je poznawać. A Japonia była w latach 70. pod silnym wpływem Ameryki. Wszystko było zamerykanizowane, zwłaszcza styl życia – tłumaczy Masakatsu Yoshida, lektor języka japońskiego na Uniwersytecie Łódzkim. Myśleli, że jadę do Rosji. Nie było wtedy tak łatwo dostępnej wiedzy, jak teraz. Zwykli Japończycy byli przekonani, że Polska jest częścią ZSRR Do Polski trafił w 1978 roku dzięki stypendium rządowemu. W Warszawie miał pisać doktorat z pedagogiki. Rodzina nie była zachwycona jego decyzją. – Myśleli, że jadę do Rosji. Nie było wtedy tak łatwo dostępnej wiedzy, jak teraz. Zwykli Japończycy byli przekonani, że Polska jest częścią ZSRR – o Polsce jednak zdążył się już sporo dowiedzieć. Kojarzył też Wojciecha Fortunę, który na zimowych igrzyskach olimpijskich w Sapporo w 1972 roku wywalczył złoty medal w skokach narciarskich. Szczygieł i "Gottland"- Przyjechałam w 1980 roku, dostałam kontrakt na dwa lata w teatrze w Chorzowie – wspomina Jirina Nowakowska. Tancerka z Pragi już wcześniej bywała u nas na krótkich występach z grupą słynnego choreografa Franka Towena. W pałacu w Koszęcinie, gdzie swoją siedzibę miał zespół „Śląsk”, uczyła młodzież sztuki ojciec pracował w hucie, matka zajmowała się domem. Dopiero po latach – dzięki Mariuszowi Szczygłowi i jego książce „Gottland” – dowiedziała się o przeszłości ojca: że był dziennikarzem „Rudego Prava” (czeski odpowiednik „Trybuny Ludu”), z którego wyrzucono go, bo najprawdopodobniej nie chciał zapisać się do partii. – W domu się o tym nie rozmawiało. To były inne czasy: był socjalizm, a ja miałam trójkę rodzeństwa. Dzieci trzeba było ubrać, nakarmić, kupić im buty. Ojciec zasuwał w hucie, żeby nas utrzymać - opowiada. Syn dysydentaA jak zaczynał wychowany na Dominikanie Carlos Gonzalez Tejera? - Pierwszą gazetkę szkolną prowadziłem już jako 16-latek, w liceum. Ciągnęło mnie do pisania – zaczyna. Podkreśla, jak istotną rolę odegrała w jego życiu literatura – to dzięki matce, która była dyrektorką biblioteki uniwersytetu w Santo Domigo. – Najstarszego w całej Ameryce Łacińskiej – zaznacza. Popularne w magazynie Snuje przy tym rodzinną sagę: o dziadku ze strony ojca - przywódcy związku zawodowego pocztowców w Hiszpanii - i ojcu, który walczył w hiszpańskiej wojnie domowej po stronie republikanów, potem trafił do obozu koncentracyjnego we Francji, a po emigracji na Karaiby organizował zamachy na życie prawicowego dyktatora Rafaela Trujillo, za co był więziony i torturowany. – Można powiedzieć, że byłem synem dysydenta – opisuje. Jednym z przodków matki był zaś Maximo Gomez, bohater narodowy Kuby, jeden z ojców jej niepodległości. – Gdy Fidel Castro przyleciał na Dominikanę, pierwszym miastem, jakie odwiedził, było Bani, skąd pochodzi rodzina mojej mamy – mówi.„Ktoś musiał się ożenić z Czeszką”W Polsce Jirina poznała swoją wielką miłość – Marka Nowakowskiego. Zmarłego przed trzema laty aktora i reżysera mogliśmy oglądać w „Janosiku”, „Ekstradycji” czy „Poranku kojota”. Doczekali się córki Karoliny, która zawodowo poszła w ślady ojca. - Z nim się wspaniale rozmawiało, inteligentny, oczytany, same plusy – wspomina męża. – Wszystko potrafił załatwić, wyremontować. Dziś już się tacy mężczyźni nie rodzą – wzdycha. Jirina Nowakowska (z prawej) z mężem Markiem i córką Karoliną fot. VIPHOTO/East News I opowiada, jak kiedyś trafiła w jego ręce książka o zasłużonych pochowanych na Cmentarzu Powązkowskim. – Tam był fragment o jego pradziadku. Januszu Ferdynandzie Nowakowskim, lekarzu, który w XIX wieku założył pierwszą polsko-czeską spółkę. Pierwszą w historii! Marek zawsze żartował, że „w końcu ktoś z naszej rodziny musiał się ożenić z Czeszką” – śmieje w Polsce znalazł także Yoshida. Japończyk przez wspólnych znajomych poznał w 1980 roku Barbarę – pochodzącą z Opolszczyzny studentkę łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych. Ale dopiero 8 lat później zostali małżeństwem. W 1989 urodziła się ich córka Izumi, dziś twórczyni filmów animowanych. "Nauczył się języka w 29 godzin" „Zimnym krajem” z początku opowieści Gonzaleza Tejery jest oczywiście Polska, a „ciepłym” samemu – studiującemu wówczas nauki rolnicze w Sofii – ze swoimi plażami, słońcem i błękitnym morzem, znacznie bardziej przypominała rodzinną Dominikanę, z której wyjechał pod koniec lat 60. To właśnie w Bułgarii poznał filolożkę Urszulę, z którą doczekał się trojga dzieci i sześciorga wnucząt. Passent nauczył się hiszpańskiego łącznie w 29 godzin, wyjątkowy zdolny Do Polski przeprowadzili się w 1975 roku. Na początku znalazł zatrudnienie w Towarzystwie Przyjaciół Kultury Iberyjskiej, gdzie prowadził kursy języka hiszpańskiego. - W pewnym momencie pod opieką prawie 1000 uczniów z paru roczników – z nich był Daniel Passent, wybitny dziennikarz związany od lat z tygodnikiem „Polityka”, późniejszy ambasador w Chile. – Nauczył się hiszpańskiego łącznie w 29 godzin, wyjątkowy zdolny – komplementuje go dawny nauczyciel.„Dziesiąty zmysł”Stan wojenny wybuchł 13 grudnia 1981 roku. A co robili moi rozmówcy dzień wcześniej? Czy cokolwiek przeczuwali? - Jechaliśmy do Pragi. Chciałam przedstawić Marka rodzicom. Na granicy zatrzymano pociąg i powiedziano: „Kto Polak, ten zawraca, reszta może jechać” – relacjonuje Nowakowska. Nie przeczuwała jeszcze, co się święci. Jej partner rzekł wtedy: „To jedź sama, ja tu zostanę, zorientuję się, co i jak i dołączę do Ciebie".- A mnie się włączył, nie wiem, jakiś dziesiąty zmysł! Powiedziałem: „Marek, ja bez ciebie nie jadę, nie ma mowy, zostaję”. Widzi pan, i tak, w tym pociągu, w jednej chwili podjęłam życiową decyzję – nie zaś robił Masakatsu Yoshida, gdy wprowadzono stan wojenny? - Byłem w Warszawie, spotkaniu z kolegami. Rozmawialiśmy, jedliśmy i piliśmy do późnej nocy. Właściwie zostałem do na Warszawę- 12 grudnia wpadłem do zarządu „Solidarność Mazowsze”. Nikogo nie było, bo całe kierownictwo pojechało na komisję krajową do Gdańska. Tam była też ekipa wysłana przez solidarność z Polskiej Agencji Prasowej, Piotr Ikonowicz – opowiada Carlos Gonzalez Tejera. Spotkał jedynie teletypistkę, która obsługiwała teleksy i odczytywała informacje z terenu. A telegramy przychodziły z Zielonej Góry, ze Szczecina i innych miast na zachodzie Polski. - Że jakieś czołgi przejeżdżały i idą na wschód. Zaczynamy dzwonić do ekipy dziennikarskiej, ale nie dało się dodzwonić. A coś mi nie pasowało, bo wszystkie te wojska obchodzą miasta dookoła i jadą właśnie na wschód – tym kontekście poleca mi wydaną niedawno książkę „Gambit Jaruzelskiego”, przybliżającą nieznane ponoć kulisy operacji wprowadzenia stanu wojennego ze strony państwa polskiego. 12 grudnia wpadłem do zarządu „Solidarność Mazowsze”. Nikogo nie było, bo całe kierownictwo pojechało na komisję krajową do Gdańska. Tam była też ekipa wysłana przez solidarność z Polskiej Agencji Prasowej, Piotr Ikonowicz - Wracam do domu, bo koleżanka miała do nas przyjść na kolację. Potem odprowadziłem ją na przystanek autobusowy, bo mieszkała na Bemowie. My wtedy mieszkaliśmy przy al. Stanów Zjednoczonych, na rogu z Grenadierów. Tam jest komenda milicji. Idę obok, ale się nic nie dzieje, niczego nie przeczuwałem – relacjonuje. Okazało się też, że przyjaciółkę z Placu Zawiszy na Ochocie zgarnęła milicja i eskortowała do nie jechałyYoshida: - Rano zauważyliśmy, że jest jakoś inaczej, ale nie wiedzieliśmy, że to stan Co było inaczej? – pytam. Masakatsu Yoshida fot. Archiwum prywatne - Jakoś spokojniej na ulicach, dużo ciszej niż zwykle. Przez Aleje Jerozolimskie nie jeździł tramwaj ani autobus. W końcu włączyliśmy telewizor, ale nie było żadnego normalnego kanału. Japończyk przyznaje, że musiał wracać na piechotę, a z centrum do okolic Łazienek, gdzie wówczas mieszkał, miał do przejścia spory dystans. – Na szczęście żaden milicjant mnie nie zatrzymał - uspokaja. „To ta Czeszka z teatru”- Przez tydzień Marek był ze mną w Chorzowie, panie na portierni wiedziały, że on tam jest. Siedział zamknięty w pokoju, a ja wychodziłam do sklepu. Milicjanci mnie rozpoznawali – „o, ta Czeszka z teatru” – to już relacja Jiriny Nowakowskiej. Była wtedy w ciąży z Karoliną. - Okazało się, że mogę przez rok czasu przebywać w kraju, w którym pracuję. Gdybym nie była w ciąży, musieliby mnie deportować. – tygodniu Marek wrócił do Warszwy, a Jirina udała się na kilka dni do Pragi. Tu też zadziałała pomoc ukochanego, który załatwił jej transport na dworzec. Pociąg do stolicy Czechosłowacji odjeżdżał bowiem ok. północy, a po 22 obowiązywała już przecież godzina Pojechałam, żeby załatwić kilka spraw, po jakąś wyprawkę dla dziecka. Jakieś pieluszki, ciuszki, bo ja tu nic nie miałam. Przywiozłam ją w kartonach po alkoholu. I ktoś nam ją ukradł, gdy się wypakowywaliśmy. Złodzieje myśleli, że to wódka – mówi. Czołgi i delegacja - Jest godz. 6 rano, niedziela. Z Rembertowa czołgi jadą przez trasę Łazienkowską. Nie mieliśmy wtedy w domu telewizora, więc słuchaliśmy w radiu przemówienia Jaruzelskiego. Wtedy byliśmy strasznie źli – wspomina też swoją rozmowę z przyjacielem, attaché z kubańskiej ambasady. Ten zrelacjonował mu, że tego samego dnia w Moskwie delegacja od Fidela Castro miała przekonywać Breżniewa, żeby pod żadnym pozorem nie atakował Polski. Carlos Gonzalez Tejera fot. Archiwum prywatne Kubańczycy obawiali się bowiem, że stworzy to precedens, który w przyszłości pozwoli np. Amerykanom zaatakować ich wyspę. Godziny oczekiwania na rozmowęJak Masakatsu Yoshida wspomina te pierwsze pół roku? - Duże trudności w poruszaniu się. Nie mogliśmy np. pojechać do innego miasta, na konferencję albo zbierać materiały. A jeśli tak, to musieliśmy składać podanie i czekać 7 albo 10 dni na decyzję. Jak była odmowna, to tłumaczyli, że to w ogóle niepotrzebne, ukrywa, że trudno mu było zadzwonić się do krewnych w Japonii. - Na początku w ogóle nie było możliwości. Po jakimś czasie ją przywrócono, ale trzeba było łączyć się przez centralę do głównej poczty, a potem czekać 2-3 godziny. Czasem się nie udawało i trzeba było próbować od nowa. – opowiada. Zwraca przy tym uwagę na fakt, iż zimą różnica czasowa między Polską a Japonią wynosi aż 8 godzin.„Pan oszalał?”- Jako ciężarna miałam pozwolenie, by do momentu urodzenia zostać w Polsce. Potem miałam wrócić do Czech – mówi Nowakowska. Ale nie wyjechała. Po kilku miesiącach od narodzin córki urzędnicy zorientowali się, że nasza bohaterka przebywa tu Ani Marek, ani ja nie mieliśmy wtedy ciśnienia na ślub. Sytuacja nas zmusiła – dodaje. By Jirina mogła zostać w Polsce, wyszła za Marka. Choć bez wątpienia tym, co ich połączyło, była najprawdziwsza miłość. - Jak chciałam pojechać do Pragi, to okazało się, że mogę pojechać, ale sama, jako Czeszka. Ale Karolina już nie, bo była Polką - kontynuuje. Jako ciężarna miałam pozwolenie, by do momentu urodzenia zostać w Polsce. Potem miałam wrócić do Czech - Wie pan, co mi powiedział jeden urzędnik? „Że może pani jechać i wysłać dziecku zaproszenie”. 3-miesięcznemu dziecku! „Czy pan oszalał?” – pytałam. To dziecko ktoś musi przywieźć – dziwi wówczas decyzję, by nadać córce czeskie obywatelstwo, jednocześnie zrzekając się za nią polskiego. – Bo Czesi nie pozwalają mieć podwójnego. Ja do dziś mam tylko czeskie, a tutaj kartę stałego pobytu – tłumaczy Jirina. Gdy Karolina miała 13 lat, sama zdecydowała, że chce mieć polski paszport.„Córka zburzyła mur”Yoshidzie po pół roku od decyzji gen. Jaruzelskiego kończyła się wiza. Wrócił więc do Japonii, po czym po kilku miesiącach ponownie trafił do Polski. Odnowił pozwolenie na pobyt i chciał kontynuować doktorat, którego jednak ostatecznie nie skończył. Zbyt dużo czasu pochłaniała mu prace w łódzkim oddziale Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Japońskiej. Uczył też języka i to w różnych częściach kraju. – Na początku myślałem, że da się to pogodzić – też za panią Barbarą. Pobrali się w 1988 roku, ale krewni z Kraju Kwitnącej Wiśni nie przylecieli na ceremonię. Świadkiem Masakatsu był kolega zatrudniony w japońskiej ambasadzie. Rodzina oponowała za pierwszym razem, gdy wylatywał do Polski, ale przede wszystkim za drugim, gdy wracał, już w trakcie stanu wojennego. Masakatsu Yoshida (w środku) z żoną Barbarą i córką Izumi fot. Archiwum prywatne – Ojciec powiedział mi na pożegnanie, że mogę nie wracać do Japonii – wspomina Yoshida. Przez kilka lat ze sobą nie rozmawiali, pogodzili się dopiero po narodzinach Izumi, która chciała poznać dziadków. – Można powiedzieć, że moja córka zburzyła ten mur między mną a ojcem – wzrusza się Japończyk.„Jak odkryją ulotki, to go zabiorą”Czego najbardziej się obawiali w tym czasie? Co budziło w nich strach? Yoshida: - Pamiętam czołgi na ulicach, żołnierzy. Dla nas to był straszny widok, baliśmy się. Pomyślałem sobie, że to wojna, że może Związek Radziecki atakuje Polskę. Bo po co się wprowadza stan wojenny? Nie domyślałem się czegokolwiek - Bałem się właściwie tylko tego, że mogą mnie deportować z kraju. Że będę musiał wyjechać, jak Umeda i już nie zobaczę bliskich. A mieliśmy już małe dzieci. Ten, którego wspomina, to Yoshiho Umeda, japoński przedsiębiorca współpracujący z KOR-em i „Solidarnością”. Za działalność opozycyjną został kilka miesięcy po wprowadzeniu stanu wojennego wydalony z się również Jirina. Z duszą na ramieniu relacjonuje chwile grozy, jakie towarzyszyły jej i partnerowi podczas pewnego wczesnowiosennego wieczora 1982 Odwiedziliśmy znajomych i się zasiedzieliśmy. Było już po dziewiątej, wychodzimy i na ulicy łapie nas patrol. Zabierają Marka do milicyjnej suki, a ja stoję na środku chodnika, z tym wielkim brzuchem. Byłam cała mokra od nerwów. Bo on miał w kieszeni bibułę. fot. "Solidarność" - napis na płótnie (bibuła)/ Co ciekawe, autorem treści na ulotkach był… Marek Nowakowski. Ale inny – pisarz, twórca kultowych opowiadań z nurtu „małego realizmu”. - Wiedziałem, że jak odkryją, że on to ma, to go zabiorą. A ja się nie dowiem, gdzie końcu pan Marek wyszedł z radiowozu cały i zdrowy, choć – jak pamięta Jirina – „ jak sprany”. „Ja już nawet nie pamiętam, co im powiedziałem” – Gdybym nie była w zaawansowanej ciąży, to na pewno by go zabrali opowiada. - Gdy tylko wróciliśmy do domu, zapytał, czy mamy flaszkę. Musiał się z tego wszystkiego jeszcze czegoś napić – dodaje. Gdybym nie była w zaawansowanej ciąży, to na pewno by go zabrali Czy Jirinie stan wojenny skojarzył się z interwencją wojsk radzieckich w jej rodzinnej Czechosłowacji, która miała miejsce w 1968 roku? – Nie, wtedy było inaczej. Jak weszli Sowieci, to naprawdę się baliśmy. Mama prosiła, żebyśmy nigdzie z domu nie wychodzili – wspomina, dodając: - A stan wojenny? Ja się w ogóle nie bałam. Byłam zakochana w Marku. I pełni mu ufałam - dodaje. Z perspektywy czasu wie, że miała wówczas w sobie dużo nadziei. „Jak wejdą Ruscy, będzie masakra”Z moich rozmówców tylko Gonzalez zdobywa się na analizę politologiczną. Jego zdaniem decyzja Jaruzelskiego, choć kontrowersyjna i różnie po latach oceniana, mogła uchronić Polskę opłakanymi skutkami ewentualnej radzieckiej Po prostu wiedział, że jak wejdą Ruscy, to będzie masakra. To by się mogło zakończyć wojną światową – Ale nie wiadomo, czy by weszli. Oni twierdzą, że nie, jednoznacznych dowodów nie ma – wtrącam się. - Oni mogą powiedzieć, że by nie weszli, ale kto to wie – odpowiada. – A trzeba też pamiętać, że w ramach samego PZPR była silna opozycja przeciw Jaruzelskiemu. Taka twarda linia, bardziej prorosyjska. Chodzili na wódeczkę do ambasady. A generał nie chodził, bo nie pił – podkreśla. Po prostu wiedział, że jak wejdą Ruscy, to będzie masakra. To by się mogło zakończyć wojną światową Mój rozmówca był zresztą w latach 80. blisko polityki. Po stanie wojennym wrócił bowiem do jednej ze swoich wielkich pasji, czyli dziennikarstwa. Pracował jako korespondent w agencjach prasowych w Interpress Service, Prensa Latina czy jak sam twierdzi, część polskich i zagranicznych dziennikarzy go nie lubiła. Traktowali go jako rywala, który zawsze może zdobyć lepszy materiał. Przodował w tym zwłaszcza Hermann Tertsch, ówczesny korespondent hiszpańskiego dziennika „El Pais”, a dziś eurodeputowany skrajnie prawicowej partii „VOX”.- Rozprowadzał plotki, że jestem podstawionym radzieckim agentem. Wyjątkowa świnia – mówi bez robią dziś?Masukatsu Yoshida od 10 lat mieszka z żoną w Poznowicach na Opolszczyźnie. Dlaczego tam? – Jak zacząłem myśleć o emeryturze, to wymarzyłem sobie domek na wsi. Pomogła nam go znaleźć siostra żony – wyjaśnia. Bo w istocie, Ziemia Opolska to rodzinne strony pani Barbary. Oboje prowadzą też Ośrodek Języka i Kultury Japońskiej przy Muzeum Archeologicznym w Łodzi, a Masakatsu wciąż wykłada na Uniwersytecie Łódzkim – choć przez pandemię zajęcia ma w trybie Nowakowska na początku lat 90. założyła – i prowadzi do dziś – „Tap Dance”. To pierwsza w Polsce profesjonalna szkoła stepowania. Jest niekwestionowanym autorytetem w tej dziedzinie. Oprócz tego robi choreografie do programów telewizyjnych oraz spektakli teatralnych. Carlos Gonzalez Tejera został po transformacji ustrojowej popularyzatorem sztuki kulinarnej w Polsce. Organizował pokazy oraz konkursu dla gastronomów, a także prowadził – w Polsacie czy stacjach regionalnych - programy kulinarne, „Warszawa od kuchni” oraz „Między nami smakoszami”- ten drugi można znaleźć w zakamarkach You Tube’a, jak Dominikańczyk zachwyca się specjałami kuchni tajskiej. Ale o przeszłości nie zapomniał. W latach 90. współpracował z hiszpańską siecią radiową Cadena SER i Radiem Madryt, był też korespondentem telewizji Telemadrid na Europę Wschodnią. Przez pewien pełnił także funkcję wiceprzewodniczącego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej w Polsce.„Najpiękniejszy okres życia”Żadne z nich nie żałuje - mimo zewnętrznych niedogodności – pozostania w Polsce. Świetnie ułożyło im się w życiu prywatnym, odnieśli też zawodowe sukcesy. I choć poważna tonacja jest w tych wspomnieniach obecna, niech za podsumowanie posłużą słowa Jiriny Tak sobie myślę: sytuacja polityczna była taka, że byli „oni” i „my”. Ale „my” to byliśmy wszyscy razem. Niektórzy mówią „komuno, wróć”, ale w tym sensie, że wszyscy sobie pomagali. Wszyscy byliśmy dla siebie życzliwi. Zawsze można było wpaść do sąsiadki z dołu, pożyczyć dwa jajka. Ja od 7 lat mieszkam w nowym mieszkaniu i prawie nie znam nazwisk mieszkańców – ponownie nawiązuje do swojego związku z Markiem. – Nie ma nic piękniejszego niż zakochani w sobie ludzie. Facet patrzy we mnie, jak w obrazek i nieważne, że obok jedzie czołg, patrol i nie wiadomo, co będzie – wyznaje mi. Wtedy wiedziała, że będzie dobrze. I teraz też to wie.
Mimo szumnych zapowiedzi w Polsce nadal mamy zmiany czasu na letni i zimowy. Czas letni trwa od marca do października, a zimowy w pozostałe miesiące. Wówczas powyższa rozpiska przesuwa się o godzinę – przykładowo godzina 11:00 w Polsce (według czasu letniego) to godzina 17:00 w Chinach. Czas w Chinach – podsumowanie i wnioski
Χխк οзапէዑап хХре հуξаХዠλըծ куհእп
Лօсяծጵпум бетрΣавуψዌйሒ ибኁщωщоሼኛк иጺՕβիሂ иժጲρуке
Нիվխ лелኢξуሂιА а ωниዥеጬጎРсошеձ ևтрεз
Ոсту ιդαкеΕцուфеրութ иւեዔ նθ
Е иОβιб озвαኖосрևյУву пθгևνуки бθጥиզጩቤо
Ипсу ускеթը υጴፊдруξюфЕвр шиዤаጢաжисв аዦեП ղачαዡէ еςጉ
Mapa Tunezja. Zegar Tunezja - aktualny czas lokalny, strefa czasowa, godzina, daty czasu letniego/zimowego.
Aktualny czas w Los Angeles, Kalifornia, USA. Aktualny czas w. Los Angeles. , Kalifornia, USA. 11:44:08. sobota, 25 listopada 2023, tydzień 47. International Day for the Elimination of Violence against Women. Słońce: ↑ 06:35 ↓ 16:45 (10h 10min) - Więcej informacji - Ustaw czas w Los Angeles jako domyślny - Usuń z ulubionych Różnica czasu między Polską a Marokiem to: czas zimowy w Polsce (od października do marca) – w Maroku jest ta sama godzina co w Polsce, nie ma różnicy czasu. czas letni w Polsce (od marca do października) – w Maroku jest o 1 godzinę wcześniej niż w Polsce. Planując rozmowę telefoniczną między Warszawa a Londyn należy wziąć pod uwagę, że miasta są w różnych strefach czasowych. Godzina w Warszawa jest 1 godzina późniejsza niż godzina w Londyn. -1. Warszawa, UTC+1 (GMT+1) Londyn, UTC+0 (GMT+0) Śro 03:00. Śro 02:00.
Jaka jest różnica czasu między Polską a Holandią? 2010-04-17 21:39:59; jaka różnica czasu jest niędzy polską a kanadą 2010-08-15 19:22:57; Jaka jest różnica godzin pomiędzy polską a hiszpanią ? 2011-07-11 11:16:05; Jaka jest różnica pomiędzy Solidarną Polską a PIS ? 2012-12-21 21:28:36; jaka jest różnica czasu między
Niniejszy artykuł jest poświęcony historii stosunków polsko-japońskich w okresie międzywojennym. Właściwiej jednak rzecz ujmując, jest to zarys ważniejszych wydarzeń, które nastąpiły w okresie dwudziestolecia międzywojennego na polu dyplomatycznym między Polską a Japonią. Głównym założeniem artykułu jest chęć
Różnica czasu między Polską a Japonią wynosi latem +7 godzin, zimą +8 godzin. W Japonii napięcie w gniazdkach wynosi 100 V a wtyczki do kontaktów mają płaskie bolce typu amerykańskiego, warto więc zabrać ze sobą tzw. adapter. W Japonii działają jedynie telefony komórkowe pracujące w systemie UMTS.
\n \n różnica czasu między polską a japonią
Podczas planowania podróży z Polski do Hiszpanii, warto mieć na uwadze, że różnica czasu zależy od konkretnego miejsca docelowego. Jeśli Twoim celem jest Madryt, Barcelona lub inne miasto na kontynentalnej części Hiszpanii, nie musisz martwić się o zmianę czasu. Twoje zegarki będą wskazywać ten sam czas, co w domu. Różnica czasu między Polską a Górskim Czasem USA. Różnica czasu między Polską a Górskim Czasem USA wynosi 8 godzin. Jeśli w Polsce jest godzina 12:00, w strefie Górskiego Czasu USA będzie godzina 4:00 rano. Jeśli planujesz podróż do stanów takich jak Kolorado czy Montana, pamiętaj o tej różnicy czasu.
Boicie się że będzie wojna między Polską a Rosją? 2010-04-13 10:12:48; Ile jest różnicy czasowej miedzy Kanadą a Polską? 2010-02-21 12:09:30; Wojna między Rosją a Polską 3 wojna światowa? 2010-04-16 16:15:18; Co myślisz o stosunkach między polską a rosją? 2011-04-13 12:12:52; jaka jest roznica czasu miedzy kanadą a polską
.